piątek, 12 sierpnia 2016

Prolog

"Krótkie życie Betzi nie było łatwe, jednak każde niepowodzenie sprawiało, że starała się cieszyć wszelkimi chwilami radości.

Nawet jeśli w tym celu miała by się zapuścić w uliczki posępnego miasta, które już stanowczo zbyt długo było oblężone.

- No dalej, Rel - odezwała się Betzi, wydłużając krok. - Nie dopuszczą nas do muru, jeśli znowu zaczną się walki.

Rielle odwróciła się i..."* - nagły dźwięk przerwał ciekawą lekturę Mii. Zdenerwowana dziewczyna nagle podniosła się ze swojego niewygodnego łóżka, przy czym jej kości zaczęły niemiłosiernie "pykać".

Już od dawna w jej domu działo się coś dziwnego. Rodzice dziewczyny chodzili cały czas poddenerwowani, rzadziej wychodzili z domu i nic nie mówili o tym swojej córce. Mię bardzo to niepokoiło. Martwiła się o Roberta i Kate, a do tego trudno jej było trzymać język za zębami, bo z reguły była ciekawską osobą. Potrafiła zadać milion bezsensownych pytań na minutę.

Nie miała pojęcia co się dzieje. Zaciekawiona podeszła do okna. Mogłaby przysiądz, że to "coś" wylądowało na dachu sąsiada.
Księżyc był w pełni i co jakiś czas oświetlał przez chmury ciche ulice miasteczka. Jak dla Mii zbyt ciche.
Ostrożnie i cicho stanęła przy oknie i starała się wypatrzeć coś w ciemności. Zza jej pleców dobiegł szelest, więc Mia gwałtownie odwróciła się w tamtą stronę. Widząc w ciemności zarys sylwetki pisnęła i cofnęła w róg pokoju.

Nieznany przybysz zassał przez zęby powietrze. Potrzedł do dziewczyny nerwowym krokiem i szarpnął ją za ramię. Z bliska Mia rozpoznała w nim swojego tatę, a dalej za nim ptzerażoną mamę. Z kolei za oknem usłyszała dziwny szelest, ale nie taki jak wiatr liśćmi. Zdezorientowana zerknęła po twarzach rodziców.
-Mia, nie ruszaj się... - mamrotał szeptem jej ojciec - Kiedy dam ci znać, pobiegniesz za mamą do schronu.
-Do schro...
-Ciszej - ostrzegł ją niskim głosem - potem ci to wyjaśnimy. Tylko proszę, idź za mamą cały czas.
Mia kiwnęła głową na tak. Znów usłyszała za sobą tajemniczy dźwięk, a zaraz po nim kolejny dźwięk lądowania. Przestraszona podskoczyła.
Nie miała pojęcia co się tu wyrabia. Ojciec pociągnął ją do siebie i wskazał na Kate. Wiedziała że to był znak.
Ostatni raz z załzawionymi oczyma spojrzała na Roba. Za nim zdążyła zobaczyć jeszcze cień człowieka ze skrzydłami. Już wiedziała; to był anioł.
-Pierwszy anioł zagłady... - szepnęła jej matka.

🌁🌁🌁🌁🌁🌁🌁🌁🌁🌁🌁🌁🌁🌁

😀 Oto i prolog. Zapraszam do czytania kolejnych części. Mam nadzieję, że choć trochę Was zainteresowały moje wypociny 😝

* - fragment rozdziału pierwszego z drugiej części powieści Trudi Canavan "Prawo milenium - Anioł burz".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To bardzo motywuje.