czwartek, 2 lutego 2017

Rozdział Czwarty

Mia obserwowała z szeroko otwartymi oczami Zayna, którego usta zaczęły formować się w uśmiech. Zayn roześmiał się.

-Z czego się śmiejesz? - zapytała zła.

-Gdybyś widziała swoją minę, też byś się śmiała. To tylko wiewiórka - znów się zaśmiał.

  Faktycznie, gdy dziewczyna się odwróciła zauważyła za sobą małe zwierzątko, mające w swoich łapkach orzecha laskowego. Po chwili uciekło, machając dumnie swoją rudą kitą.

  Mia odwróciła się do rozbawionego chłopaka, z zamiarem strzelania go w twarz, przed czym trudno było jej się powstrzymać, ale jej wzrok od razu uciekł za niego, a dokładniej na coś za nim.

  Podobnie jak on wcześniej, rozchyliła swoje usta.

-Rozumiem, że jesteś mściwa i chcesz mnie też na to nabrać? - zapytał z kpiną, na co Mia w szoku pokręciła przecząco głową i wskazała na coś za nim.

  Zayn odwrócił się powoli i od razu zamarł. Za nim stał wilk, który patrzył nie na niego, ale na dziewczynę za nim. No tak...

  Chłopak krzyknął do Mii coś w stylu: "na drzewo!", ale ona w szoku nie zbyt go zrozumiała. W końcu jednak rozum kazał jej się cofnąć parę kroków do tyłu, ale nic więcej. Mocniej przyciągnęła do siebie małą dziewczynkę na jej dłoniach.

  Zayn sięgnął po gałąź, leżącą obok jego nogi, czym mógł odwrócić chwilowo uwagę zwierza od Mii i Aliyi.

-Powiedziałem właź na drzewo, już! - rozkazał zszokowanej dziewczynie.

  Wilk zaskomlał, kiedy Zayn mocno uderzył go gałęzią w głowę. Po chwili słowa chłopaka doszły do Mii i nieumiejętnie zaczęła wspinać się jedną ręką na drzewo, drugą dociskając do siebie Aliyę. Zanim się obejrzała, już była wysoko na jakiejś sośnie.

  Skowyt wilka zwołał całą watachę, która po chwili otoczyła Zayna.

  Mia, obawiając się ataku ze strony wilków na chłopaka, sięgnęła po szyszkę nieopodal i mało myśląc, cisnęła nią w zwierzęta. Niestety chybiła i trafiła nią prosto w głowę Zayna.

  Ten nieznacznie się skrzywił i dalej walczył. Nic nie mogło go rozproszyć.

  Mia, nieprzejęta, rzucała dalej. Z tą różnicą, że tym razem udało jej się trafić tam, gdzie chciała, czyli w łeb psa. Zwróciło to uwagę kilku innych, a po chwili pięć wilków otaczało drzewo, na którym siedziała Mia.

  Zayn dzięki temu miał trochę lżej, ale obrał inną taktykę. Odrzucił gałąź i pobiegł w głąb lasu, a za nim, już teraz wszystkie wilki, znudzone skakaniem do drzewa.

  Chłopak szybko znikł z oczu Mii. Czy on czasem nie oszalał?

  Mia poczuła coś nieprzyjemnego w środku; jej żołądek zawiązał się w supeł, a serce podeszło do gardła.

  Bała się.

  Dopiero teraz się bała, gdy nie było tu Zayna. Widocznie ten chłopak dawał jej jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa, które właśnie zniknęło, wraz z nim.

  Właśnie ją ocalił, samemu się poświęcając.

  A właściwie na myśl przyszło jej, że on ocalił swoją siostrę, nie ją. Bo przecież na niej mu nie zależało.

  Chociaż pocieszająca była myśl, że ufał Mii. W końcu zostawił w jej rękach siostrę. Wiedział, że będzie z nią bezpieczna.

  Mia zaczęła cicho płakać, sama w sobie ukrywała szloch, aby nie zbudzić Aliyi. Ciepłe łzy oblały jej policzki.

  Znała go krótko, ale przywiązała się do niego. To było jej wadą, bo szybko przywiazywała się do ludzi. Nadal płakała, przez jakiś czas, aż usłyszała szmer.

  Przestraszyła się, ale nagle znikąd pojawiła się nadzieja, że to może być Zayn. Otarła słoną ciesz z policzków i wyostrzyła wzrok.

  Zza krzewu wyszła wiewiórka.

  A Mią wstrząsnął szloch, gdy tak patrzyła na rude zwierzątko. Tym razem nie powstrzymywała się i zaczęła głośno płakać, aż Aliya obudziła się i jakby wiedziała co się tu wydarzyło, również zaczęła płakać z dziewczyną. Teraz miały tylko siebie.

  Nagle świat dla Mii stał się taki brutalny, w odcieniach szarości. Wszystko doszło do niej z podwójną siłą. Już nie płakała tylko o Zayna, ale też i o swojego ojca i swoją matkę, których kochała całym sercem.

  Świat był zły. Właśnie to sobie uświadomiła.

  Był, jest i będzie, jeśli coś go nie zniszczy. Może dlatego Bóg zesłał na Ziemię anioły?

_______

  Mia wędrowała już tydzień, wraz z Aliyą na rękach, teraz już plecach. Udawało jej się unikać zbędnych kłopotów. Radziła sobie, jedząc jakieś jagody i jerzyny, modląc się, aby nie były zatrute. Zdobywanie jedzenia stało się trudniejsze, odkąd wydostała się z lasu, co nie było łatwe. Potem ukrywała się w opuszczonych domach, gdzie na jej szczęście, w niektórych znajdywała jedzenie, bądź przydatne rzeczy, takie jak na przykład nosidełko na dziecko, zakładane na plecy, czy choćby zwykły nóż kuchenny.

  Czuła się wyprana z uczuć. Dawno pogodziła się z tym, że nie ma już nikogo oprócz małej Aliyi.

  Co do Zayna, nie miała pewności. Nigdzie nie znalazła jego ciała lub śladów, że zginął. Nadal tliła się w niej nadzieja, że jeszcze go gdzieś odnajdzie. A może on ich szuka w tym lesie? Albo leży gdzieś na dnie wilczego brzucha?

  Nie wiedziała. Choć po tak długim czasie sama sobie wmawiała, że on nie żyje.

  Postanowiła wypełnić jego "misję", jakkolwiek miałaby to zrobić. Bo nie miała pojęcia, gdzie leży "Bezpieczna Przystań", a przecież nikogo nie zapyta, bo jak dotąd jeszcze nikogo nie spotkała.

  Opuszczała już kolejny dom, ostatni w miasteczku. Ledwie świtało. Narobiła już wystarczająco dużych zapasów pożywienia i wody, jakich znalazła. To dzisiaj postanowiła wyruszyć w tylko sobie znanym kierunku.

  Pomyślała, że "przystań" kojarzy jej się z morzem, więc to w tamtą stronę ruszyła.

***

  Szła kolejne parę dni. Już nawet nie liczyła ile. Na noc chowała się za miedzami, drzewami lub nawet w rowkach przy drodze, którą podróżowała. Nie dosłownie, bo nie chodziła ową ulicą, a tylko jej się pilnowała. Często widziała jak patrzą, patrolują i obserwują ją anioły, ale ona dotychczas nie naraziła się na spotkanie z którymś z nich.

  W miasteczku znalazła jeszcze mapę, którą teraz się posługiwała. Zbliżała się do następnego, większego już miasta, które było dobrze strzeżone.

  Grube mury powitały dziewczynę. Okrążyła je, aż doszła do bramy. Nie chcąc robić hałasu, prześlizgnęła się między jej skrzydłami, wchodząc do miasta.

  Wędrowała przy ulicy, docierając do pierwszego domu. Zachowując ostrożność, weszła do środka, przez zielone, skrzypiące drzwi.

  Rozejrzała się po domu i stwierdziła, że nie ma w nim nic ciekawego, więc poszła do następnego. Zamierzała w nim zostać do rana, bo już się zciemniało.

  Znowu ostrożnie sprawdziła cały dom. Gdy była pewna, że jest sama, zamknęła się od środka. Wyjęła Aliyę z nosidełka i nakarmiła ją, przy okazji przeszukując kuchnię.

  Udało jej się znaleźć jedynie cztery tabliczki czekolady. Wzięła jedną do ust, rozkoszując się jej smakiem. Nie obchodziło ją, że była gorzka, a takiej nienawidziła. W tej chwili potrzebowała węglowodanów, których tak bardzo jej brakowało.

  Resztę czekolady schowała do jej torby podróżnej, gdzie miała cały znaleziony pokarm i przydatne przedmioty.

  Mia wyprostowała się jak struna, gdy usłyszała za sobą kroki. Przez ten czas, jej słuch i wzrok bardzo się wyostrzyły, a ona sama... no cóż, można rzec, że zdziczała.

  Albo tam naprawdę ktoś był, albo ona oszalała i to Aliya zaczęła chodzić.

  Poczuła czyjąś obecność za sobą. Aż jej się zjeżył włos na karku, gdy poczuła na nim czyjś oddech.

  Ktoś położył jej rękę na ramieniu, a ją przeszedł deszcz.

-Mia?

~~~

Niespodzianka! Głównie dlatego, że sama nie mogłam doczekać się tego momentu 😂 do niedzieli 😉

2 komentarze:

  1. Ej, urywanie w takim momencie powinno być karalne! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda że już nie piszesz, super opowiadanie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! To bardzo motywuje.