czwartek, 2 lutego 2017

Rozdział Trzeci

Mia opatrzyła rany chłopaka i ku jego zdziwieniu, zrobiła to tak dobrze, że już prawie nie czuł bólu na jego żebrach. Przez cały czas ukradkiem spoglądał na dziewczynę, która lekko się rumieniła na widok mężczyzny bez koszulki.

  Zapadła noc, a z zewnątrz dochodziło wiele niepokojących dźwięków. Jednak w jakiś sposób, Mia nie bała się. Miała poczucie złudnego bezpieczeństwa dzięki mężczyźnie obok.

  Mała Aliya słodko spała na bluzie chłopaka, który był pół-nagi i nadal onieśmielał Mię. Między nimi panowała niezręczna cisza, którą postanowiła przerwać dziewczyna.

-Jak ty w ogóle masz na imię? - palnęła bez zastanowienia i od razu zatkała usta dłonią.

-Zayn - odpowiedział beznamiętnie.
Chłopak wydawał się być bardzo zamyślony. A jeśli teraz żałuje, że zgodził się ją ze sobą wziąć?
Mia czekała, aż Zayn zapyta ją o jej imię, ale się nie doczekała. Postanowiła więc, że sama mu je zdradzi.

-A ja Mia - powiedziała w końcu. Zayn spojrzał na nią dziwnie, ale nic nie mówił. Było naprawdę niezręcznie.

-Wiesz... a tak w ogóle to... - nie dokończyła, widząc, że chłopak chyba nie ma zamiaru z nią rozmawiać - Już lepiej ze ścianą bym się dogadała - wymamrotała. Chłopak znów na nią spojrzał, tym razem posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.

-Będziemy tu tak siedzieć? - nie wytrzymała i zapytała. Rozdrażniony mężczyzna przymknął powieki i potarł je swoim kciukiem i palcem wskazującym, w geście zmęczenia i jeszcze czegoś innego, co Mia odczytała jako irytację.

-Jakbyś nie zauważyła, jest noc. Korzystaj z tego, bo pewnie prędko nie odpoczniemy, i idź spać. Ja czuwam - zakończył.

-Och... - westchnęła tylko i ułożyła się do snu na zimnej, brudnej posadzce.

-Zayn? - spojrzał na nią. Uznała to za znak, że może kontynuować - jakbyś był zmęczony to mnie obudź. W tedy ja popilnuję.

-Nie ufam ci na tyle.

-To dlaczego się zgodziłeś, żebym z tobą szła?

-Mówiłem ci już.

-A ja mam ci ufać? - zmarszczyła brwi.

-Śpij - powiedział rozkazująco i jak na zawołanie, Mia zasnęła.

_______

  Rano dziewczynę obudziły promienie słońca, wpadające przez małe okienko do pomieszczenia. Była to ciężka noc. Nie dość, że było jej strasznie zimno, to jeszcze na policzku miała odciśniętą nierówną fakturę posadzki.

  Mia obudziła się pod czymś ciepłym i miłym, bardziej się do tego przytulając. Po chwili podniosła się do siadu, przy czym jej kości zaczęły niemiłosiernie "pykać". W końcu wstała zaalarmowana, zabierając ze sobą materiał, którym była okryta i który okazał się być bluzą Zayna.

  Coś tu jest nie tak. Właśnie, Zayn! Dziewczyna nie zastała jego ani Aliyi. Założyła bluzę, pomyślała, że się nie obrazi. Poza tym, i tak go tu nie było, choć cząstka, ta naiwna Mii, kazała jej nie wierzyć w to, że Zayn ją zostawił.

  Dziewczyna skierowała się do wyjścia, bardziej opatulając się bluzą "zdrajcy", chociaż przynajmniej miał tyle serca, aby nie zostawić z niej bryły lodu.

  Obwiniała o to głównie siebie. W końcu widziała, że był zmęczony, ale nie... ona musiała paplać i paplać, aż go zdenerwowała i zostawił ją tu na śmierć.

  Była już jesień, a co za tym szło zbliżała się zima. Noce z dnia na dzień stawały się coraz mroźniejsze, tak samo zresztą jak i poranki.

  Na zewnątrz ledwo świtało. Mia zauważyła szron na wszystkich roślinach. Jak to możliwe, że tak wcześnie wstała? W domu potrafiła spać do południa, a teraz nagle staje się rannym ptaszkiem.

  Zmarznięta, przysiadła przy ścianie fabryki. Nie dostrzegła nigdzie żywej duszy, a miała cichą nadzieję, że jednak Zayn, gdzieś tu na nią będzie czekał. Szybko ją w sobie stłumiła.

  Zaczęła myśleć; co teraz? Nadchodzi zima, a ona jest sama i bezbronna. Do tego nie ma co jeść ani ciepłego odzienia na znienawidzoną porę roku.

  Jak na zawołanie w jej brzuchu zaburczało. Objęła się rękoma wokół kolan, aby choć trochę było jej cieplej.

  Pogrążyła się we wspomnieniach. Pamięta, gdy jej ojciec pierwszy raz zabrał ją tu ze sobą do pracy. Matka zawsze była przeciwna, aby dziecko spędzało czas w tak toksycznym otoczeniu.

  Miała w tedy może z pięć lat. Biegała wszędzie, gdzie się tylko dało i zadawała wiele pytań innym pracownikom, zajmując ich czas. Wszyscy ją lubili, bo nie dało się nie lubić tak miłego dziecka.

-Tutaj jesteś - podskoczyła na dźwięk głosu, jak się okazało - Zayna.

-Szukałem cię - zaczął przysiadając obok. Dopiero teraz dziewczyna zauważyła, że ma on na rękach małą Aliyę.

-Wychodzę na chwilę, a ty już znikasz - zaśmiał się. Co on nagle taki wylewny i wesoły? Zdecydowanie była zbyt podejrzliwa w stosunku do niego.
-Przeszukałem fabrykę i znalazłem ciepłe ubrania - podał jej stary kożuch - na razie to musi nam wystarczyć - wzruszył ramionami i spojrzał w dal.

  Dziwiło go, że dziewczyna dzisiaj nic jeszcze nie powiedziała. Co prawda, to prawda, wczoraj nie mówił za wiele, ale był bardzo zmęczony. Chociaż jak teraz patrzy na to z perspektywy czasu, mógł być milszy.

  Kątem oka zauważył, że ma na ramionach jego bluzę, na co uśmiechnął się lekko. Mia zaczęła zdejmować ją, ale Zayn jej przerwał.

-Możesz zatrzymać, tobie bardziej się przyda.

  Dziewczyna z powrotem nałożyła na siebie bluzę mężczyzny, zakładając na to jeszcze kożuch. Miała do niego tak wiele pytań... Myślała, że ją zostawił. Źle go osądziła.

  Ten, jakby czytając jej w myślach poruszył się niespokojnie.

-Myślałaś, że cię zostawiłem? - zapytał. Milczenie uznał za odpowiedź. Zaśmiał się dźwięcznie.

-Co cię tak bawi? - burknęła.

-Mieliśmy układ, pamiętasz? Ja zapewniam ci bezpieczeństwo, ty robisz za lekarza. Jaki miałbym interes w zostawianiu cię na pastwę losu, a potem sam bym na przykład oberwał i zginął? Jesteś głupia - pokręcił zrezygnowany głową.

-Ej! - oburzyła się jak małe dziecko. Nie tylko dla tego, że nazwał ją głupią, ale i wziął ją ze sobą we własnym interesie. "Oczywiście... A czego oczekiwałam?"

-Nie wykłócaj się. W drogę - zadecydował wstając.

-A gdzie my tak w ogóle idziemy?

-Do... - zaciął się - Bezpiecznej Przystani - odpowiedział całkiem poważnie.

-Co? - zapytała rozbawiona dziewczyna - chyba sobie że mnie kpisz - roześmiała się.

-Nie. Tak to nazywają - znów zachował poważny wyraz twarzy.

-Kto? - Mia zaciekawiła się.

  A Zayn nie odpowiedział. Zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku, wprost do lasu, coraz bardziej oddalając się od miasta.

  Dziewczyna zrefleksowała się i odgoniła chłopaka. Ten twardo patrzył przed siebie. Widocznie nie miał zamiaru odpowiedzieć Mii. Nagle jego dobry humor gdzieś wyparował, tak jak i zresztą humor dziewczyny. Jedynie mała Aliya pozostawała wesoła przez cały czas.

***

  Wędrowali już kilka godzin, a końca lasu nie było widać. Mia była pewna, że już po raz enty mijali ten sam dąb, ale nie miała odwagi zbesztać za to Zayna. I tak już biedaczek miał tak zaciśniętą szczękę, że Mia obawiała się, że zaraz pod jej naciskiem wyłamie sobie zęby.

  Mała Aliya zasnęła już jakiś czas temu. Jak ona potrafi być taka spokojna? Mia już dawno panikowała, że zginą z głodu, albo co gorsza zostaną zjedzeni przez wilki, które ponoć grasują w tych lasach.

  Zayn twardo trwał przy swoim. Dosłownie. Nie odzywał się do dziewczyny, a za każdym razem, gdy tylko to ona próbowała coś wyjąkać lub powiedzieć coś błyskotliwego, on coraz bardziej zaciskał szczękę. Nawet nie raczył na nią spojrzeć.

  Mia nigdy nie zapuszczała się w tak dzikie odstępy. Co prawda, często spacerowała po lesie, ale tylko po jego obrzeżach. Teraz nie miała pojęcia, gdzie się znajdują.

-Zgubiliśmy się - oznajmił w końcu Zayn, gdy znowu przechodzili obok tego samego dębu. Aż Mia się zdziwiła, że nie ma zachrypniętego głosu, czy coś po tak długim czasie milczenia.

-No co ty nie powiesz? - zapytała z sarkazmem i kpiną w głosie - Jak to odkryłeś, Szerlocku?

-Nie pomagasz - spojrzał na nią z pod przymrużonych powiek, pierwszy raz, odkąd wyruszyli z fabryki.

  Mia usłyszała szmer.

-Co to było? - spytała przerażona.

-Jesteśmy w lesie. Jest tu dużo zwierząt.

-Tak, a-ale... - zająknęła się.

-Co?

-A jeśli to wilk, albo niedźwiedź...?

-Przestań panikować - odpowiedział Zayn, lekceważąco przewracając oczami - To tylko wiatr, a ty już obawiasz się najgorszego. Lepiej wymyślmy, jak wyjść z tego lasu.

  Mia zawstydziła się. Miał rację, była bardzo strachliwa, ale chyba miała prawo się obawiać?

  Zayn wyglądał na zamyślonego. On tu się produkuje, i naprawdę myśli jak się stąd wydostać, a ona co?

  Kolejny szmer zza krzaka.

  Dziewczyna zrobiła wielkie oczy. Zayn skrzywił się nieznacznie.

-Weź Aliyę. Pójdę to sprawdzić - rzekł i przekazał dziecko w ręce Mii.

  I zostawił je same. Na polanie, w środku lasu, kiedy już się zciemniało.

  Chłopak długo nie wracał, aż doszło do tego, że Mia pomyślała, że martwi się o tego idiotę i wolałaby, żeby jednak wrócił, i nie odzywał się do niej do końca życia, ale tu był.

  Mia usłyszała kolejny szmer i podskoczyła, ale nie to przeraziło ją najbardziej. Zayn w końcu wrócił i stanął przed nią z szeroko otwartymi oczami, a szmer dobiegał zza jej pleców.

~~~

Przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale soboty będę mieć raczej zajęte, dlatego rozdziały będą w niedziele.
Do niedzieli ;)

1 komentarz:

Dziękuję za wszystkie komentarze! To bardzo motywuje.