czwartek, 2 lutego 2017

Rozdział Drugi

Dziewczyna spojrzała na śpiące dziecko. Jak najostrożniej poczołgała się z nim za stojącą w rogu szafkę. Była na tyle szczupła, aby się za nią zmieścić.

  Mężczyzna otworzył drzwi jak najciszej potrafił. Już za progiem wyczuł czyjąś obecność, choć nikogo nie zauważył.

  Mia zadrżała na ten dźwięk. Powoli odłożyła zwiniątko obok, aby w razie czego nic mu się nie stało. Była w stanie bronić to dziecko, bo w końcu czemu było ono winne?

  Usłyszała ciche i ostrożnie stawiane kroki. Osoba, z którą widocznie miała do czynienia, nie chciała się zdemaskować. Serce podeszło jej do gardła, gdy jej "towarzysz" był tuż za rogiem szafki. Nadal nie mogła go dostrzec, ale widziała buty, które ewidentnie należały do mężczyzny.

  Od razu na myśl przyszedł jej obraz starego, ochydnego oprycha, a jego zamiary były jasne... Na samą myśl wczorajsza kolacja podeszła do wyjścia z jej ust. "Tylko nie idź w stronę światła..." - pomyślała.

  Mało nad tym się zastanawiając, kopnęła napastnika w kostkę, tak, aby upadł.

  Niestety jej plan nie wyszedł jak chciała, a napastnik złapał jej nogę w locie i pociągnął ku niemu.

  Chłopak zauważył, że to dziewczyna. Leżała tak przed nim całą zapłakana, aż przez chwilę zrobiło mu się jej żal. Ale w końcu była się w stanie bronić. Zawachał się. W końcu rzucił się na nią.

  Mia nie wiedziała co się dzieje. Szarpała się z całych sił, ale na nic się to nie zdało. Mężczyzna obezwładnił ciało dziewczyny, z której oczu zaczęły wypływać łzy bezsilności.

  Chłopak spojrzał głęboko w jej oczy, a ona, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przestała cicho pochlipywać. Dziewczyna zauważyła, że był on w podobnym do niej wieku. Pomyślała, że mogłaby zatopić się w magicznych oczach chłopaka, ale szybko odrzuciła tą myśl od siebie.

  Kiedy zauważył, że się już uspokoiła, odsunął się od jej drżącego ciała. Mia natychmiast odskoczyła od niego jak oparzona, przez co w oczach chłopaka ujrzała małą iskierkę rozbawienia.

  Spojrzał dziwnie na dziewczynę i dopiero po chwili się odezwał.

Odchrząknął.
-Jeśli zaczniesz krzyczeć, spotka cię coś o wiele gorszego niż ja - powiedział w końcu. Znów spojrzał na nią tymi dziwnymi oczami i uniósł brwi, czekając na odpowiedź.

Mia przez chwilę zastanowiła się, czy ma po prostu przytaknąć i skończyć temat, czy też nie pokazywać swojej słabości. Odpowiedź była prosta.
-O ile może być coś gorszego, niż ktoś taki jak ty - uniosła brwi, jakby rzucając mu wyzwanie. "Co ty wyprawiasz?!" krzyczała jej podświadomość. Uświadomiła sobie, że to nie było zbyt błyskotliwe, a w jej głowie brzmiało lepiej.

  Mężczyzna tylko prychnął i nie przejął się zbytnio jej nie-obelżywymi słowami.
-Mogłabyś zwrócić mi moją siostrę? - spytał z dosyć dziwną miną. Wiedział, że nie powinien rozmawiać z dziewczyną i dawać jej zbędnych nadziei, a w jej oczach widział już, że prawdopodobnie to zrobił. Od początku jego podróży zawsze było mu żal takich jak ona, ale nigdy nie poddał się obezwładniającemu poczuciu, że musi czynić dobro. W prawdzie mógł ją wziąć ze sobą, ale nie potrzebował dodatkowego obciążenia, a miał już ze sobą dziecko.

-Och, to twoja siostra - bardziej stwierdziła niż zapytała. Jednak coś jej tu nie grało... Dziewczynka miała kręcone, blond włoski i niebieskie jak ocean oczy, a do tego małe dołeczki w policzkach, co jeszcze bardziej dodawało jej uroku; chłopak zaś miał proste, kruczo-czarne włosy, brązowe jak czekolada oczy, a także mocno i wyraźnie zarysowaną szczękę.

  Nie byli do siebie w żadnym stopniu podobni. Tworzyli tak duży kontrast, że to było prawie nie możliwe, aby byli choć trochę spokrewnieni. "I wydawało ci się to tylko trochę podejrzane?"

  Mia spojrzała dziwnie na chłopaka, ale nie dyskutowała, w końcu on pokazał jej, że nie ma z nim najmniejszych szans. Pewnie i tak odebrałby jej małą. Niechętnie wzięła śpiącą dziewczynkę na ręce i przekazała w ręce chłopaka. Na szczęście, ta jakby poczuła się bezpieczniej i bardziej wtuliła się w ciało mężczyzny. Teraz Mia miała przynajmniej pewność, że się znają i dziecko będzie miało zapewnione dobrą opiekę i przede wszystkim bezpieczeństwo.

-Jak ma na imię? - wymsknęło jej się. A naprawdę nie chciała wdawać się w jakiekolwiek rozmowy z obcym jej mężczyzną, pomimo tego, że był właściwie chłopcem w podobnym jej wieku.

-Aliya - odpowiedział jej krótko, wciąż patrząc na dziecko w jego ramionach. Bo nie chciał patrzeć w jej oczy. Nie chciał zobaczyć w nich łez, żalu, ani nadziei. A wtedy by zmiękł i jeszcze ją ze sobą zabrał.p

  Lecz Mia nie miała łez w oczach. Nie miała żalu do chłopaka, ani nie miała nadziei, że ją ze sobą weźmie. Rozumiała, że chciał bronić siebie i siostrę, a ona by tylko przeszkadzała. Nie chciała czuć się niepotrzebna.

  Mężczyzna wstał, sycząc przy tym cicho. Wcześniej walczył z nie jednym z aniołów, aby ochronić Aliyę. Ostatnim razem, nawet ledwo co uszedł z życiem. Ale jednak mu się udało. Jest tu, był i będzie bronił Aliyi jak obiecał.

  Mia spojrzała ostatni raz na chłopaka. Nie wiedziała za jak długo zginie, czy to z głodu czy z innych powodów. Westchnęła ciężko, od razu ożywiwszy się, słysząc syk towarzysza.

-Jesteś ranny? - zapytała delikatnym głosem. Nie chciała przypadkiem poruszyć jakiegoś drażliwego tematu.

-To nic takiego - skrzywił się. Tak naprawdę rana przy odsłonięciu wyglądała na poważną, a do tego bolała go jak cholera. Nie chciał jednak przyznać, że to coś poważnego przed sobą, a tym bardziej przed obcą mu dziewczyną. Chociaż może faktycznie przydał by mu się lekarz. Nagle w jego umyśle zaświeciła się magiczna żarówka.

-Umiesz opatrywać rany? - zapytał tak szybko, że przez chwilę zastanawiał się, czy dziewczyna aby na pewno go zrozumiała.

-Tak - odpowiedziała ostrożnie po chwili - Czyli jednak jesteś ranny - stwierdziła dumna że swego odkrycia.

-Moja mama była pielęgniarką i nauczyła mnie, jak to robić. - posmutniała na wspomnienie o niej. Na szczęście chłopak nadal był zamyślony i nie zauważył jej chwilowego załamania. Mia odgoniła od siebie łzy, jednak na samą myśl o matce było to tym bardziej trudne.

-Czyli... znasz się na tym?

-Tak, chociaż to zależy też i od rany. Poza tym, nie mam bandaży. Ale myślę, że gdzieś w fabryce powinnam znaleźć apteczkę.

  Dziewczyna od razu chciała ruszyć na poszukiwania, ale przeszkodził jej w tym mężczyzna obok.

-Chcesz mi pomóc? - zapytał zdziwiony. Niedowierzał, że jeszcze na tym świecie istnieje tak dobra istota - Tak po prostu?

-Tak - zdziwił się tym bardziej na jej prostą i beztroską odpowiedź. Normalna osoba walczyłaby z nim o przetrwanie. No ale ona nie miała pojęcia kim jest chłopak. To go w jakimś sensie rozluźniło.

-Jesteś nienormalna - stwierdził w końcu.

-Słucham?! - zamrugała gwałtownie. Chciała mu pomóc, a on jeszcze ją obraża.

-A gdybym chciał ci zrobić krzywdę? Jesteś zbyt naiwna.

-Gdybyś chciał to zrobić, to zrobiłbyś już dawno - odpowiedziała po zastanowieniu i odeszła w poszukiwaniu apteczki. Nie musiała iść daleko. Jej pamięć jej nie myliła, i tuż za rogiem znalazła poszukiwaną rzecz.

  Chłopak zaś w tym czasie zdjął jego ciepłą bluzę i ułożył w niej śpiącą Aliyę. Sam usiadł obok na podłodze i myślał. Pewnie przydałby mi się ktoś, kto zna się na opakowaniu ran. Jego rozmyślania przerwał dźwięk kroków.

-Um... to pokarzesz tą ranę?

-Usiądź - rozkazał - zanim to zrobisz, musisz wiedzieć, że nie powinnaś mieć złudnych nadziei, że wezmę cię ze sobą.

-Rozumiem. Ale i tak ci pomogę.

-Naprawdę?

-Tak - wzruszyła ramionami. Tak po prostu.

-Okej. Więc możesz iść ze mną. - sam nie wiedział dlaczego to robi. Nie powinien. A jednak, gdy widział bezinteresowność dziewczyny, coś do niego przemawiało.

-Rozumiem, że... Zaraz, co?!

-Możesz, iść ze mną - powtórzył powoli.

-Ale, jak? Dlaczego?

  Mia spojrzała na niego zaskoczona. Nie spodziewała się tego. W dodatku nie wiedziała, jak ma rozumieć mężczyznę.

  Chłopak słysząc pytanie, westchnął ciężko. Po zastanowieniu, zrozumiał, że to co powiedział było zapewn niezrozumiałe dla dziewczyny. Postanowił więc rozwinąć swoją myśl i wytłumaczyć, o co mu chodzi.

-Jeśli ktoś by zaatakował mnie i Aliyę, a ja bym jej bronił, mógłbym oberwać i wtedy... ktoś musiałby opatrzyć mi rany, czy coś - niezręcznie było mu to wytłumaczyć i miał nadzieję, że z jego wypowiedzi, dziewczyna zrozumiała cokolwiek.

-Czy coś... - przegrzeźniła go z uśmiechem. -Czyli mam być... tak jakby twoim lekarzem? - znów uśmiechnęła się dziwnie.

-Jakkolwiek by to źle brzmiało, to tak. W zamian będziesz bezpieczna. Poza tym, przyda mi się towarzystwo...

-...czy coś - dokończyła z uśmiechem.
-Nawet jeszcze nie patrzyłam ci rany i nie wiesz, czy potrafię w ogóle to robić.

-Zaryzykuję - wzruszył ramionami. Zaskoczyło go, że dziewczyna jeszcze się nad tym zastanawia. Może źle ją ocenił.
-A mogę wiedzieć dokąd idziesz? - spytała niepewnie.

-Tam, gdzie ja i Aliya będziemy bezpieczni.

-Och... na obrzeżach miasta jest schron...

-Serio myślisz, że ktoś przetrwał? - przerwał jej chamsko i dosyć ostro. Jakby chciał jej narzucić, że to prawda - A nawet gdyby... to nie jest bezpieczne miejsce. Prędzej czy później anioły zainteresują się tym miejscem i zabiją wszystkich. Wiem, gdzie zmierzamy i wiem, że tam będziemy bezpieczni.

  Mia krótką chwilę zastanawiała się. Miała nadzieję, że to właśnie do owego schronu idzie chłopak. Chciała zobaczyć, czy jej matka jeszcze żyje, ale argumenty chłopaka były przekonujące. Z trudem przyznała przed sobą, że straciła już oboje rodziców.

-Zgadzam się - powiedziała z żalem.

~~~

Rozdział jeden dzień wcześniej, ponieważ nie wiem, czy będę miała możliwość wstawić go jutro.
Rozdziały będą pojawiać się co tydzień w soboty! :)
enjoy 😘

1 komentarz:

  1. Ciekawie i tak... przygnębiająco :( jednocześnie intrygująco...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! To bardzo motywuje.